Pod koniec zeszłego roku na polskim rynku wydawniczym ukazał się wywiad rzeka przeprowadzony przez Leszka Gnoińskiego z Markiem Piekarczykiem. Książka o dość przewrotnym tytule „Zwierzenia kontestatora” w doskonały sposób przybliża czytelnikom charakter pana Marka, jego życiorys, doświadczenia, relację z bliskimi, ale też historię polskiej muzyki. Sięgnęłam po „Zwierzenia kontestatora” z ogromną ciekawością i muszę przyznać, że, przekartkowaniu dosłownie kilku stron wiedziałam, że jest to jedna z najciekawszych biografii muzyków jakie miałam do tej pory okazję przeczytać. Postać Marka Piekarczyka jak za pewne wielu innych młodych ludzi bliżej poznałam dopiero podczas oglądania programu The Voice of Poland. Nie była mi ona jednak ona zupełnie obca. Tata słuchał muzyki TSA i kiedy zobaczyłam Piekarczyka w fotelu jurorskim wiedziałam kim jest i jaki gatunek muzyki reprezentuje. Program to jedno, natomiast to, czego można dowiedzieć się z wywiadu Leszka Groińskiego to istna kopalnia wiedzy na temat tego co wydarzyło w życiu wokalisty TSA. Przyznaję, że kilka niektóre wspomnienia i wypowiedzi wprawiły mnie w osłupienie. Myślicie, że Marek Piekarczyk to wyłącznie wokalista i autor tekstów? Jeśli tak, to muszę wyprowadzić Was z błędu! Lista zajęć, których się imał jest dość pokaźna. Przez długi czas zajmował się na przykład elektryką. Nigdy nie stronił od prac fizycznych i mimo charakteru buntownika zawsze dość mocno stąpał po ziemi.
Życie Piekarczyka to spora dawka sukcesów, ale także porażek i osobistych tragedii, o których opowiada w sposób bardzo wzruszający. Myślę, że po przeczytaniu jego spowiedzi przekonacie się o tym jak szczerym i otwartym jest człowiekiem. Czasem kiedy obserwuję w swojej pracy młode „gwiazdy” rozpoczynające karierę muzyczną, a zachowujące się jak sławy największego światowego formatu myślę, o tym że powinny uczyć się pokory wobec świata od osób takich jak Marek Piekarczyk.
Pytania, które Leszek Gnoiński zadaje Piekarczykowi świadczą o jego o doskonałym warsztacie i ogromnej wiedzy na temat rozmówcy. Dzięki temu „ Zwierzenia kontestatora” to nie tylko wspomnienia z życia osobistego, ale także prawdziwa lekcja historii polskiej muzyki. Myślę, ze warto dowiedzieć się tego jak kiedyś nagrywano płyty, jakie stawki za koncerty otrzymywały topowe zespoły, jak ciężko było grać muzykę, która nie podobała się ówczesnym władzom i przede wszystkim jak trudno było funkcjonować muzykom w czasach PRLu. Piekarczyk wie na ten temat naprawdę wiele. W trakcie wywiadu wspomina także znajomość z Ryśkiem Riedlem, czy chociażby koncertowanie z zespołem TSA w Stanach.
Z ogromną ciekawością sięgnęłam po „Zwierzenia kontestatora” i muszę przyznać, że z przeczytaniem każdej kolejnej strony tej książki moja ciekawość zaostrzała się jeszcze bardziej. Dawno nie miałam do czynienia z tak barwną postacią. Wywiad jest szczery, bezkompromisowy, a Marek Piekarczyk jednym z najbardziej normalnych muzyków w tym kraju! A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że ta książka łączy pokolenia. Sądziłam, że po jej przeczytaniu będzie mogła spokojnie spocząć w mojej biblioteczce, tym czasem bardzo szybko trafiła w ręce mojego taty i coś czuję, że na tym się nie skończy…