Czy emocje po finale Top Chefa już opadły?
Powoli opadają. W czasie samego finału i w trakcie imprezy po nim te emocje były ogromne. Teraz powoli wszystko zaczyna wracać do rzeczywistości. Dostałem dwa dni wolnego i za chwilę znów wracam do pracy.
Za kogo trzymałeś kciuki w finale?
Szczerze mówiąc, chyba najbardziej za Sebastiana. Od trzeciego odcinka czułem, że to właśnie on ma predyspozycje do tego, żeby wygrać ten program. Adaś ma naprawdę niesamowite umiejętności, ale Seba ma do tego jeszcze osobowość. Top Chef musi mieć nieprzeciętną osobowość, myślę, że właśnie to pomoglo Sebastianowi wygrac ten program.
Czy w Top Chefie można się zaprzyjaźnić?
Oczywiście, że można. My się zaprzyjaźniliśmy i stanowiliśmy bardzo zgraną ekipę. Emocje, które towarzyszą temu programowi spajają ludzi. Oprócz wspólnych nagrań mieszkaliśmy w jednym hotelu. Po kilkunastu godzinach spędzonych na planie byliśmy zmęczeni a potem mogliśmy spokojnie porozmawiać czy napić się po prostu piwa. Oczywiście z niektórymi zaprzyjaźniłem się bardziej, z niektórymi mniej, ale myślę, że relacje, które się między nami wtedy wytworzyły przetrwają długie lata.
Uczestnicy Top Chefa są profesjonalistami. Żeby dostać się do tego programu trzeba mieć doświadczenie w gastronomii. Jaka była Twoja droga do tego programu?
Z gotowaniem byłem związany od dziecka. Od zawsze ciągnęło mnie do kuchni. Gdy miałem kilkanaście lat, moi rodzice otworzyli zajazd pod Krakowem, pomagałem im jako kelner. Mimo tego, że serwowane było tam głównie jedzenie z mikrofalówki i frytki, to właśnie wtedy zakochałem się w stylu pracy gastronomii. Potem przez rok studiowałem w szkole aktorskiej. Stwierdziłem, że jednak to nie jest to, co chcę robić w życiu. Podjąłem decyzję o wyjeździe do Anglii. Chciałem nauczyć się gotowania od najlepszych. Nie miałem żadnych znajomości, pojechałem tam zupełnie „w ciemno”. Dość szybko dostałem pracę w klasycznej francuskiej restauracji. Choć muszę powiedzieć, że mogłem także pracować w chińskiej restauracji z gwiazdką Michelina, jednak ważniejsze dla mnie wtedy było zdobywanie doświadczenia w tradycyjnej europejskiej kuchni. Pracowałem tam przez rok i to był naprawdę ciężki rok. Byłem najmłodszy wiekiem i stażem. Napisałem fałszywe CV żeby nie stanąć na zmywaku, tylko na pomocy kuchennej. Po kilku miesiącach, gdy zwolnił się jeden z kucharzy, zająłem jego miejsce. Po roku pracy wróciłem do Polski. Pracowałem tez jeszcze w kilku restauracjach, rozpocząłem studia z towaroznawstwa żywności. W trakcie studiów wyjechałem na wymianę studencką do Francji. Tam także pracowałem jako kucharz. Przez jakiś czas gotowałem też w Norwegii. Przed rozpoczęciem mojej przygody z Top Chefem pracowałem w krakowskiej Ancorze.
Udział w Top Chefie otwiera wiele drzwi. Ty dzięki programowi znalazłeś się na stażu w Atelier Amaro. Jak ci się tam pracuje?
Bajka! To miejsce absolutnie wyjątkowe. Nie można go porównać z żadnym z miejsc, w których miałem okazję do tej pory pracować. W Atelier jest zupełnie inny podział na sekcje. Ludzie są niesamowicie zaangażowani. Ekipa Amaro to głównie dwudziestokilkuletni kucharze przepełnieni miłością do gotowania. Pracują po kilkanaście godzin dziennie i co najważniejsze widać, że sprawia im to przyjemność. Kiedy sam składam tam talerze i widzę jakie to wszystko jest piękne, aż chce się pracować więcej i więcej.
Jakim szefem jest Wojciech Amaro?
Bardzo wymagającym. Jeśli chodzi o kwestie zawodowe wszystko musi być perfekcyjnie przygotowane. Prywatnie jest bardzo ciepłym człowiekiem. Mimo tego, że ma masę obowiązków, a w tym dwa programy telewizyjne faktycznie przebywa w kuchni, pilnuje standardów i wydaje dania.
Jaka jest kuchnia Bartka Kuzianika? Co Ciebie inspiruje do tworzenia nowych dań?
Moje gotowanie jest bliskie metody Food Pairing, która polega na naukowym podejściu do estrów smakowych, aromatów i reakcji, które zachodzą w czasie obróbki. Ta metoda pokazuje, że można łączyć różne smaki, które na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasują. Podstawą tworzenia dania zawsze musi być produkt główny, a samo danie musi składać się z kilku płaszczyzn. Zawsze powinno się pojawić w nim coś miękkiego, chrupkiego, puszystego i ciągnącego. Trzeba zachować też balans smakowy.
W twojej kuchni panuje porządek czy artystyczny nieład?
Prywatnie jestem strasznym bałaganiarzem, ale kiedy jestem w pracy to staram się, żeby wszystko było usystematyzowane i uporządkowane. Nawet przy eksperymentowaniu zapisujesz czas i proporcje, a dzięki temu dochodzisz do perfekcji na przykład w gotowaniu jajka. Ostatnio okazało się , że idealny czas do przygotowania jajka na twardo to 5 minut i 10 sekund.
Masz jeszcze czas na gotowanie w domu?
Ostatnio kiepsko u mnie z czasem, ale do gotowania nakłania mnie dziewczyna. Na początku naszej znajomości przyzwyczaiłem ją do tego, że podrywam ją na gotowanie. Czasami nawet o 3 w nocy jestem zmuszany do ugotowania pomidorówki (śmiech). Przygotowuję też posiłki na święta i różne uroczystości rodzinne. Moja matka chrzestna też bardzo dobrze radzi sobie w kuchni. Można powiedzieć, że trochę ze sobą konkurujemy w tym kto lepiej przygotuje dania na Wszystkich Świętych i Święta Wielkiej Nocy. Boże Narodzenie zawsze wygląda u nas bardzo tradycyjne.
Kiedy narodziła się twoja pasja do podróżowania?
Od zawsze lubiłem podróżować. Kiedy nie byłem jeszcze pełnoletni wyjeżdżałem na kilka dni i nikt nie wiedział gdzie jestem.
Rodzice nie umierali wtedy ze strachu?
Pamiętasz tę pierwszą poważną podróż?
Poleciałem do znajomej do Marsylii. W noc przed powrotem do Polski zabalowałem z Meksykanami, następnego dnia obudziłem o 11:00 i zorientowałem się, że mój samolot odleciał pół godziny wcześniej… Byłem kompletnie spłukany, za 3 dni powinienem zjawić się w pracy i kompletnie nie miałem jak wrócić do Polski. Wtedy po raz pierwszy pojechałem stopem. W ciągu 24 godzin znalazłem się z powrotem w Krakowie.
Nie bałeś się?
Kompletnie! Przejechałem stopem ponad 25 tysięcy kilometrów i nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego. Taki sposób podróżowania jest prosty, tani i pozwala ci spotkać fajnych ludzi.
Jakie miejsca zwiedziłeś?
Byłem na przykład w Maroku i Kosowie. W tamtym roku bardzo długo nie było w Polsce wiosny, dlatego stwierdziliśmy z kumplem, że musimy jej poszukać. A gdzie najlepiej pojechać? Do Kosowa! Poza tym byliśmy strasznie ciekawi jak to miejsce wygląda. Okazało się, że wystarczy tam uważać na to co się mówi, a poza tym wszystko jest ok.
A gdzie podobało ci się najbardziej?
Ogromne wrażenie od kilku lat robi na mnie Praga. Bardzo podobało mi się też w Amsterdamie. Po uszy zakochałem się w Oslo.
A Skandynawia?
Odwiedziłem Szwecję, Norwegię , Danię, w Finlandii jeszcze nie byłem, ale chcemy z dziewczyną zobaczyć Mińsk, Wilno, Rejkiawik, Tallin, a Helsinki zostawimy sobie na koniec.
Co zabierasz do plecaka?
Mój ukochany namiot, śpiwór, karimatę i parę ciuchów. To wszystko.
Z tego co mówisz raczej nie lubisz podróżować w grupie?
Nienawidzę podróżowania w grupie. Nigdy nie byłem też na żadnym All inclusive w hotelu. Raz w życiu spałem w hotelu w Pradze i dopiero teraz, kiedy kręciliśmy Top Chefa.
Zwracasz też uwagę na lokalną kuchnię?
Bardzo! To jest to na co ja stawiam. Potrafię na przykład przez 5 godzin szukać knajpy, w której chcę zjeść. Na szczęście moja dziewczyna jest też bardzo wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Możemy być strasznie głodni, mijać piąty Fast food po drodze i dalej będziemy szukać tej jednej jedynej knajpy, która będzie nam odpowiadała.
Gdzie widzisz siebie za dziesięć lat?
Nie jestem w stanie zaplanować życia na 10 lat. Na pewno chciałbym mieć już jakieś pieniądze i w miarę stabilne życie. Zrobię jeszcze kilka tripów i chciałbym otworzyć coś swojego.
Może własna restauracja z gwiazdką?
Byłoby bardzo fajnie, żeby otworzyć restaurację z aspiracją na gwiazdke Michelina. Najpierw trzeba stworzyć miejsce, które będzie zarabiać. Ja wiem, że chcę pracować w gwiazdkach. Zdecydowanie wolę przez długie godziny siedzieć w kuchni i wymyślać nowe kompozycje, a przy tym mało zarabiać niż tłuc kotlety w hotelach czy zajazdach. Tego już na pewno nie chcę robić.
Dziękuję za rozmowę